Czy większość z nas jest chorych na homofilię? Jak media społecznościowe dzielą ludzi i co to ma wspólnego z negocjacjami.
Ostatnio, sporo uwagi poświęciłem grupom i ich wpływie na procesy komunikacji interpersonalnej.
Większość z nas grupuje się w wielu grupach na różnych płaszczyznach.
Okazuje się bowiem, że nie tylko badania komunikacji negocjacyjnej dowodzą, że fakt, czy jesteśmy podobni, czy nie do drugiej osoby ma olbrzymi wpływ na podejmowane przez nas decyzje. Również badacze sieci i mediów społecznościowych doszli do bardzo podobnych, jeżeli nie identycznych wniosków.
Już w latach trzydziestych ubiegłego stulecia zastanawiano się nad fenomenem łączenia się podobnych do siebie ludzi w hermetyczne grupy i późniejszego wpływu na zachowania swoich członków.
W 1932 roku w Nowym Yorku znany psycholog Jacob Moreno został poproszony o wsparcie wychowawców w internacie dla dziewcząt, gdzie nie można było sobie poradzić z plagą agresywnych zachowań i ucieczek. Wśród pensjonariuszy była również późniejsza królowa jazzu Ella Fitzgerald. Okrył on, że dziewczęta łączą się w grupy głównie z powodu relacji pomiędzy sobą, a następnie w grupie zaczynają mieć przemożny wpływ na swoje zachowania. Ponieważ grupa zachowywała się w określony sposób również późniejsza piosenkarka robiła to co inni jej członkowie. Kiedy Ella wyszła z internatu, okazało się, że przestała się źle zachowywać.
Kiedy przyjrzymy się grupie ludzi i przeanalizujemy kto się z kim przyjaźni i z kim przebywa, szybko zrozumiemy że najczęściej przyjaźnimy się i obcujemy z osobami do nas podobnymi.
Zbieżność może dotyczyć wyznania, budowy ciała, sprawności fizycznej a także płci. Dziewczyny przyjaźnią się z dziewczynami, chłopcy z chłopcami. Grafy Jacoba Moreno dotyczące interakcji dziewcząt w internacie stały się podwaliną pierwszej zasady nauki o sieciach społecznościowych „ciągnie swój do swego”.
Trafnie zobrazował to też profesor D. Szapiro. W książce „negocjuj nienegocjowalne”, zadając czytelnikom takie oto pytanie:
„Czy uważasz się za Amerykanina, Japończyka, Libańczyka, Hiszpana, protestanta, muzułmanina, żyda, hindusa czy ateistę? Czy postrzegasz siebie jako studenta, rodzica, dyrektora, liberała czy konserwatystę? W związku z tym, że należysz do wielu grup, masz też wiele tożsamości społecznych. Człowiek może być jednocześnie Amerykaninem chińskiego pochodzenia, protestantem, nauczycielem i konserwatystą”
Ale jest jeden rodzaj grup, który staje się coraz bardziej dla nas destrukcyjny. Są to grupy w mediach społecznościowych.
Tym razem posłużę się paroma cytatami z reportażu „Świat w sieci – Wstrząs”.
Kiedy w mediach społecznościowych toczy się dyskusja na kontrowersyjne tematy, takie jak dostęp do broni, małżeństwa jednopłciowe czy globalne ocieplenie, dużo częściej widzimy komentarze i opinie osób do nas podobnych, a jesteśmy izolowani od opinii osób o innych poglądach. To tworzy środowisko wzmacniające nasze uprzedzenia.
Zjawisko to (podświadome łączenie się ludzi w grupy podobnych do siebie osób), z jednej strony, zbliża nas do siebie, ale jednocześnie poprzez unikanie różnic redukuje naszą komunikatywność i szersze spojrzenie na świat.
Socjologowie nazwali to zjawisko „homofilią”. Osoby o podobnym usposobieniu kolorze skóry, światopoglądach, mają się ku sobie. Dlatego właśnie sieć znajomości nie tworzy regularnej jednolitej struktury lecz dzieli się na rozmaite podgrupy. Analizując współczesne sieci społecznościowe dostrzeżemy tę samą zasadę autosegregacji lecz na znacznie większą skalę. Mało tego, swoimi algorytmami dzisiejsze platformy społecznościowe nie tylko nas łączą, ale też ujawniają nasze wrodzone podziały.
Przykładowo, jeśli mamy skrajne poglądy albo wierzymy w teorie spiskowe, łatwo znajdziemy ludzi nam podobnych. Media społecznościowe tylko wzmacniają te procesy, usprawniają komunikację, ale też izolację. Już po kilku interakcjach zostajemy odcięci i odizolowani od informacji sprzecznych z naszymi poglądami. Podobne zjawisko wystąpiło w Europie kiedy prasa drukarska usprawniła procesy reformatorskie. Z garstki zawiedzionych duchownych i teologów Marcin Luter musiał stworzyć front protestantów zdolnych do odbudowania więzi z Bogiem i czytania Biblii prostym językiem. Okazało się, że już wtedy ludzie podobni do siebie zarażali się ideą protestantyzmu nawet w odległych częściach Europy, a później szybko łączyli się w grupy. W ten sposób Luter stał się szesnastowiecznym protoplastą idei globalnej komunikacji autorstwa Marka Zuckerberga.
Uwaga, zjawisko to jest obecnie z powodzeniem wykorzystywane do manipulowania i sterowania ludźmi. Począwszy od wpływów jednych państw na wyniki wyborów w innych (trolle, budują wstępne grupy o teoretycznych poglądach, a następnie algorytmy mediów społecznościowych robią za nich całą pozostałą robotę. Odcinają te grupy od tych, którzy mają inne poglądy, dołączając tylko osoby o zbieżnym światopoglądzie. Zamknięci z bańkach informacyjnych ludzie, myślą wówczas, że „tak wygląda świat”, „że wszyscy tak myślą”. Bardzo szybko takie grupy się radykalizują, a w konsekwencji izolują od innych. Izolacja powoduje uruchomienie w mózgu mechanizmów Tożsamości rdzennej, wzrost agresji i dystansu do innych grup. Począwszy od słynnego eksperymentu więziennego na Uniwersytecie Stanforda Philipa Zimbardo z 1971 roku na ostatnich badaniach socjologicznych skończywszy, okazuje się, że większość z nich kończy się zatrważającymi wynikami. I tak jak Zimbardo mógł przerwać swój eksperyment, ponieważ studenci zaczęli robić sobie krzywdę (link https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanfordzki_eksperyment_więzienny
tak nie można wyłączyć Facebooka, Linkedina, Instagrama, czy Tik-Toka. A tam dzieje się to samo!
Wzrost agresji, spowodowany izolacjonizmem grup, powoduje również eskalację wrogich nastrojów.
Jest to związane z „zaraźliwością naszych zachowań”.
Okazuje się, że nie tylko możemy innych ludzi zarażać swoimi ideami. Według najnowszych badań, okazało się przykładowo, że otyłość jest zaraźliwa. Jeśli nasi znajomi są otyli to ryzyko że i nas dotknie otyłość jest o 40% większe. Jeśli znajomi znajomych ryzyko w naszym przypadku jest to 20% większe, a jeśli znajomi znajomych znajomych – to ryzyko wynosi 10%.
Co ciekawsze badacze, w tym Nicolas Christiakis z Yale University doszli do wniosku, że podobnie przenoszą się reakcje i zachowania, jak choćby uprzejmość. Jeśli człowiek jest miły dla drugiego, to ten drugi będzie miły dla trzeciego, a trzeci dla czwartego. W ten sposób nasze zachowania mogą się rozprzestrzeniać a swoją postawą możemy wpływać na innych.
Co z tego wynika dla nas, a w szczególności interakcji w negocjacjach?
Po pierwsze odkryjmy co łączy nas z drugą stroną. Może to będą wspólne zainteresowania, hobby czy też światopogląd? „Pracujmy” na tych podobieństwach, aby otworzyć partnera na nas i nasze pomysły na biznes.
Po drugie zarażajmy inne osoby dobrymi zachowaniami. Jeżeli nie będziemy próbowali używać manipulacyjnych technik negocjacyjnych, mamy sporą szansę, iż nawet ich zagorzały zwolennik w pewnym momencie przestanie je stosować wobec nas.
Jeżeli osoba po drugiej stronie negocjacyjnego stołu będzie nieuprzejma, zdenerwowana, czy nawet arogancka, nasz spokój i uprzejmość, najprawdopodobniej zmotywuje ją do zmiany swojego nastawienia.
Uważajmy jednak na negatywne zjawiska związane z homofilią. Być może nasze poglądy wynikają z faktu, iż obracamy się głownie w środowisku ludzi, którzy są nam podobni i myślą tak samo jak my? Być może druga osoba, która myśli inaczej, ma trochę racji? Fakt, że dotąd wszyscy naokoło nas mieli podobne zdanie na dany temat, wcale nie musi oznaczać, że taka jest prawda, ale że automatycznie otoczyliśmy się ludźmi podobnymi do nas.
Pamiętajmy, że najprawdopodobniej jesteśmy chorzy na homofilię. Z jej dobrymi, ale też złymi skutkami. Będąc świadomi tego stanu, z pewnością możemy być bardziej otwarci na świat, poglądy innych ludzi. Efektem ubocznym będzie robienie lepszego biznesu.
I z tą myślą Państwa zostawiam….
Paweł Kowalewski
#PawełKowalewski #Thinkking #Negocjacje #KomunikacjaInterpersonalna #SzkoleniaNegocjacyjne #Facebook #Instagram #Linkedin #Zimbardo