Czyżby koniec samochodów elektrycznych? Świat na zakręcie. Negocjacyjne spojrzenie na proces.

Czyżby pękła bańka elektromobilności? Świat wycofuje się z elektryków? Negocjacyjne spojrzenie na proces.

Od dłuższego czasu wokół elektromobilności robi się sporo szumu. W ostatnim okresie niestety ma on coraz bardziej negatywne zabarwienie.

Kłopoty narastały stopniowo. Problemem pierwotnym był fakt, że pojazdy elektryczne są stosunkowo drogie versus spalinowe czy hybrydowe. Oczywiście w Europie w części było to kompensowane dopłatami rządowymi.

Nie pomagał też niski zasięg baterii, a w wielu krajach słabo rozwinięta sieć stacji ładowania. Nadal w powijakach jest projekt wymiany baterii zamiast ich ładowania.

Zastanówmy się więc dlaczego ludzie kupują elektryki?

Oczywiście, działa świadomość ekologiczna, jak też prosta ekonomia. Do niedawna pokutowała opinia, że kupisz elektryka to oznacza że dbasz o środowisko i jeździsz de facto prawie za darmo. A tu niespodzianka. Okazuje się, że poruszanie się samochodem elektrycznym jest obecnie droższe niż samochodem poruszanym silnikiem benzynowym, dieslem, nie mówiąc już o LPG i hybrydach. Porównanie kosztów 100 km przejechanych na LPG versus samochód elektryczny kończy się prawie 200% różnicą na niekorzyść elektryka.

Świadomym ekologom nie pomaga także fakt, że realny ślad węglowy samochodu elektrycznego jest sporo większy niż głoszą proste slogany reklamowe.

Podejście producentów samochodów do tematu elektryków ostatnio mocno się zmieniło. Teraz nie tyle są zainteresowani rozwojem elektromobilności, ale robią wszystko aby powstrzymać unijne zapędy dotyczące zakazu produkcji samochodów spalinowych. Przykładem z ostatnich dni jest wręcz teatralna komunikacja marketingowa firmy Stellantis w trakcie ogłaszania informacji o zamknięciu fabryki silników w Bielsku Białej. To już nie były delikatne sugestie, ale komunikacja wprost! Nie pamiętam dokładnie,  ale brzmiało to mniej więcej tak: musimy zwolnić ponad 400 ludzi ponieważ Unia Europejska zakazuje produkcji samochodów spalinowych.  Niestety znowu chodzi tylko i wyłącznie o prostego excela, tylko że  podany powód jest inny. Na świecie jest za dużo niezamortyzowanych linii produkcyjnych do samochodów spalinowych. Zamknięcie tych fabryk wiązałoby się z ogromnymi stratami dla koncernów samochodowych.

Być może niektórzy mogą pomyśleć – a może uda się te samochody „upchnąć” w krajach trzeciego świata? No nie! Problemem są Chińczycy, którzy już tam są. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Chiny niezauważenie, po cichutku stały się największym producentem samochodów na świecie. Prognozy dowodzą, że za parę lat, na rynku chińskim będzie produkowane więcej samochodów, niż we wszystkich innych krajach na świecie razem.

Już od dłuższego czasu na rynku motoryzacyjnym pojawiały się pewne sygnały, że elektromobilność to droga donikąd. Przykładem może być wypowiedź chyba największego autorytetu na świecie Akio Toyoda która wywołała olbrzymią burzę w branży. Pan Toyoda to wnuk założyciela japońskiej marki Toyota.  Powiedział on wprost ”samochody elektryczne nigdy nie zdominują rynku –  droga do rozwoju ekologicznego transportu wiedzie przez wodór i hybrydę”.

Nomen omen, zwróćmy uwagę, że Toyota, pomimo, że jest światowym pionierem wykorzystywania prądu do napędzania samochodów, w szczególności samochodów hybrydowych, nigdy tak naprawdę nie zdecydowała się na produkcję samochodów w pełni elektrycznych.

Przejdźmy do pytania z tytułu o negocjacje.

W profesjonalnych negocjacjach istnieje analiza, która nazywa się balansem sił negocjacyjnych. Najczęściej odnosi się ona do porównania siły negocjacyjnej stron, ale często metoda ta stosowana jest także aby określić rozkład zysków i strat.

Kto tu jest tymi stronami?

Świat – rozumiany jako miejsce do naszego życia. Wszyscy widzimy i czujemy na własnej skórze niekorzystne efekty zmian klimatycznych, zatrucie środowiska, rozwój chorób związanych z tymi zmianami, typu alergie, choroby onkologiczne, czy pulmonologiczne.

Biznes – z wszystkimi jasnymi i ciemnymi stronami jego interesów. To co na pewno możemy  powiedzieć, że celem podstawowym jest zysk (negocjacyjny cel nadrzędny). Jeżeli ekologia będzie się opłacała biznes będzie szedł w tym kierunku, jeżeli nie, na pewno nie można liczyć na tego gracza w walce ze zmianami klimatycznymi.

Człowiek – rozumiany jako beneficjent zmian klimatycznych, ale także jako konsument. Pamiętajmy, że człowiek też korzysta z kalkulatora.

Rządy – które, najczęściej są chore na ambiwalencję. Z jednej strony, niby dbają o ludzi (w końcu to ich elektorat), z drugiej muszą pilnować aby spinały im się budżety.

Co wydarzyło się w ostatnim czasie?

W jednym czasie zbiegło się wiele niekorzystnych zdarzeń.

Biznes oparty na elektromobilności nie rozwinął się na świecie do tego stopnia, aby osiągnąć krytyczny punkt opłacalności. Wszystkie procesy szły wolniej niż przewidywano. Ten stan spowodował, że ceny elektryków nadal są bardzo wysokie (bez dopłat są nieosiągalne dla osób reprezentujących klasę średnią i niższą). Z tego powodu, nadal na świecie mało ludzi podróżuje samochodami elektrycznymi.

Tylko, że żaden z graczy już nie ma czasu aby czekać. Dlatego obecnie włączył się inny mechanizm samohamujący. Taki paragraf 22. Za mało ludzi kupuje, bo jest drogo i niewygodnie (zbyt małe zasięgi elektryków), a tak jest bo za mało ludzi kupuje.

Jak to wytłumaczyć? Ludzie nie interesują się zakupem elektryka ponieważ wyjazd na narty, na przykład z Polski do Włoch, czy nawet podróż z Warszawy do Szczecina, to delikatnie mówiąc droga przez mękę i poważna strata czasu. A kupować samochód za 200 – 250 tys zł do krótkich tras wokół swojego domu? Moim zdaniem spora ekstrawagancja. Negocjacyjnie na pewno się to nie spina.

To z kolei powoduje, że sieć obsługi tych samochodów, typu stacje szybkiego ładowania nie rozwija się wystarczającym tempie (po prostu inwestorom się to nie opłaca), jak też nikt realnie nie myśli o unifikacji baterii, tak aby można było wdrożyć projekt ich wymiany a nie ładowania (zbyt wysokie koszty).

Rządy – wszystko było ok, dopóki im też nie posypała się kalkulacja negocjacyjna. Pamiętajmy, że analizując proces z perspektywy „lotu ptaka”, de facto cały wzrost elektromobilności na świecie napędzany był głównie przez tego gracza. Dopłaty do zakupu, dopłaty do prądu, udogodnienia (typu możliwa jazda bus pasami, parkowanie w mieście za darmo). Zachęty przez chwilę podziałały, ale jak to zwykle bywa szybko włączył się mechanizm precedensu. Ludzie się przyzwyczaili i zachęty przestały pełnić funkcji motywacyjne. Zmieniono więc strategię i spróbowano iść w najgorszym możliwym kierunku czyli użycia sankcji. Narzucanie sankcji, prawie zawsze wzbudza opór zwany reaktancją psychologiczną. A o jakie sankcje chodzi? Mam na myśli coraz bardziej śmiele wprowadzane w dużych miastach strefy czystego transportu, czy formalny zakaz produkowania samochodów spalinowych. Pamiętajmy, że zakaz produkcji aut spalinowych wprowadzono rozporządzeniem Rady Unii Europejskiej już 28 marca 2023 r. Według niego po 2035 r. nie będzie można wprowadzać na rynek aut z silnikami spalinowymi na benzynę czy olej napędowy

Tak jak pisałem, projekt elektromobilności zaczął być dla wszystkich stron naprawdę drogi.

Do tego w wyniku zawirowań makroekonomicznych i politycznych ceny prądu gwałtownie poszły w górę.

Rządom rozsypał się exel, ale także pod kątem negocjacyjnego wartościowania było niewesoło. Ponieważ nie ma wystarczającej dynamiki wzrostu elektromobilności – nie można wykorzystać tego procesu politycznie dla własnych celów.  

No i mamy problem!

Gracz jakim jest rząd, pomimo, że jest najważniejszy w tej układance, gwałtownie, rakiem zaczął wycofywać się z tego procesu.

Zaczęło się w zeszłym roku w Norwegii. Jako jeden z niewielu krajów rząd norweski dotował w 100% prąd do ładowania samochodów elektrycznych (poza szybkim ładowaniem).  W zeszłym roku jednym ruchem całkowicie wycofał się z tego wsparcia. Chcecie kupić tanio samochód elektryczny? Szukajcie w norweskich komisach.

Kolejna hiobowa wieść – na jednym z największych rynków motoryzacyjnych w Europie, w Niemczech już w zeszłym roku było słabo ze sprzedażą.

Według danych Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego (KBA), we wrześniu 2023 roku liczba nowo zarejestrowanych pojazdów elektrycznych spadła o 28,6 procent w porównaniu z ubiegłym rokiem, a przytaczając za e-autokult  „Sprzedaż w tym roku ma zmniejszyć się o kolejne 14 procent.”

W  grudniu, w zeszłym roku, jak grom z jasnego nieba, gruchnęła kolejna zła wiadomość! Rząd niemiecki wycofał się z dopłat do elektryków! De facto jest to zabójstwo dla tego projektu na jednym z największych rynków motoryzacyjnych Unii Europejskiej. Jak znam życie, w konsekwencji należy spodziewać się, że inne kraje pójdą podobną ścieżką.

 

Na koniec znowu kilka zdań za e-autokult. „Producenci reagują na zmniejszony popyt: premiery nowych modeli są przesuwane, a z kolei wypożyczalnie samochodów rezygnują z elektryków. Jest to spowodowane wojną cenową, przez co wartości używanych pojazdów na prąd spadają za szybko, przynosząc straty.”

 

Czy to koniec projektu elektromobilności na świecie?

 

Nie wiadomo.

 

Na pewno należy znaleźć drogę do ochrony gracza w tym procesie negocjacyjnym jakim jest świat. Ten gracz nie jest bezpośrednio przy stole negocjacyjnym. Nie krzyczy, nie tupie nogami, nie kłóci się, nie wychodzi na ulicę i nie protestuje. Jego siła budowana jest na bazie długoterminowych konsekwencji braku zmian. Zmiany klimatyczne, to miliardy EURO strat w rolnictwie, rybołówstwie, ochronie zdrowia, czy finansowaniu strat związanych z klęskami żywiołowymi. Ale to też setki tysięcy ludzi i zwierząt, którzy w konsekwencji tych zmian umierają szybciej, pomimo, że nie musieliby. To też coraz codzienny większy dyskomfort mieszkania na tej planecie dla każdego z nas.

 

Na koniec podsumujmy to analizując proces oczami negocjatora.

 

W negocjacjach mamy dwie analizy: krótkoterminową i długoterminową. Nazywa się je zoom-out i zoom -in.  W tej drugiej perspektywie większość stron tych negocjacji zachowuje się  jak najbardziej właściwie. Biznes nie rozwija tego projektu bo nadal nie przeszli progu opłacalności. Przez co ludzie nie kupują bo jest za drogo i logistycznie bez sensu. Jedyny gracz który mógł pchnąć ten proces do przodu, czyli rząd, rejteruje. Nie ma z tego krótkoterminowych korzyści.

 

Dlaczego tak się dzieje?

 

Decyduje o tym niekorzystny balans sił negocjacyjnych. Trudno oczekiwać od stron tego procesu, aby zachowywały się inaczej.

 

Jeżeli ktoś ma wątpliwości zadajmy samemu sobie pytanie.  

 

Czy mamy pod domem elektryka? Nie? Bo co? Bo nas nie stać? Bo jazda nim będzie bardzo droga? Bo wyjazd na narty do Austrii, będzie musiał być związany z długim i żmudnym planowaniem trasy, a i tak nie wiadomo, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem i nie utkniemy gdzieś w Czechach, przy zajętej lub zepsutej ładowarce? No właśnie – o tym mówię…

Ludzie z zasady są racjonalni, tylko że ta racjonalność obejmuje dziś, czasami jutrzejszy poranek. Na pojutrze już nie starcza sił i energii…

 

Co robić?

 

To jest niezwykle trudny moment w procesie. Jesteśmy na zakręcie historii. Aby dać sobie radę z tym procesem należy podjąć się trudu analizy długoterminowej. Zostawić liczenie zysków i strat na dziś, a zacząć liczyć w perspektywie dekad. Wówczas kompletnie inaczej ułoży się balans sił negocjacyjnych.

 

Jaki jest cel? Walka ze zmianami klimatyczni.

 

Jakie są skumulowane koszty? Wiemy.

 

To wydajmy część z nich na naprawę sytuacji. Wdróżmy projekt wymiany baterii, tak aby „tankowanie” elektryka zajmowało tyle co wymiana baterii, czyli parę minut.

 

Zastanówmy się nad zachętami do rozwoju projektu zielonej energii, tak aby elektryki mogły być ładowane przez słońce a nie jeździły na węgiel.

 

Elektromobilność jednak nie wyjdzie?

 

OK, idźmy w wodór, czy poprawiajmy efektywność i czystość hybryd.

 

W negocjacjach silniej działają sankcje niż zachęty. Ale nie w tym przypadku. Zamiast tworzyć strefy czystego transportu, stwórzmy środowisko umożliwiające ludziom opłacalne korzystanie z nieemisyjnych lub mniej emisyjnych samochodów. A wówczas sami przyjadą do centrum miast samochodami które wydzielają parę wodną zamiast spalin.

 

Jak widać zasady profesjonalnych negocjacji można stosować bardzo szeroko. De facto, jest to rozumienie psychologii i powodów podejmowania przez ludzi decyzji. Takie spojrzenie  powoduje zmianę sposobu myślenia. Zamiast próbować budować świadomość ekologiczną, bez wykonywania faktycznych działań możemy zmienić swój sposób myślenia. Przeanalizujmy balans sił. Zrozummy interesy stron. Zastanówmy się co zmienić, aby zostały one zaspokojone. Co najważniejsze zróbmy to.

 

Zamiast myśleć o ekologii jako o idei, zacznijmy być skuteczni. Czy nie o to chodzi?

 

Paweł Kowalewski

 

 

 

 

 

 

#PawełKowalewski #Thinkking #Negocjacje #Elektromobilność #UniaEuropejska #samochodynaprąd