Negocjacje bez negocjacji, czyli jak otworzyć drzwi, ale nie musieć przez nie przechodzić

 

Negocjacje bez negocjacji, czyli jak otworzyć drzwi, ale nie musieć przez nie przechodzić

Ostatnio mamy „modę” na negocjacje bez negocjacji. Donald Tusk powiedział, że to „nie są negocjacje, ale w sobotę będzie miał dla rolników ważny komunikat”. Co to w takim jest? Tego typu oświadczenia są przecież ewidentnym epizodem negocjacyjnym. Technika ta nazywa się „otwarte drzwi” i polega na tym, że wrzuca się „gorącego ziemniaka” – jakąś informację w celu przetestowania reakcji drugiej strony. Nazwa tej techniki wynika z tego, że można zajrzeć przez otwarte drzwi, zobaczyć co dzieje się za nimi, a jeżeli ten obraz nam się nie spodoba, bezproblemowo, wycofać się na poprzednie pozycje negocjacyjne.

Bardzo podobna sytuacja występuje obecnie w odniesieniu do konfliktu Rosyjsko- Ukraińskiego.

Pamiętajmy, że negocjacje to proces wymiany. Aby coś otrzymać, musimy pójść na ustępstwa.

Na tym etapie wojny, każda ze stron raczej nie jest zainteresowana ustępstwami.

W dzisiejszej Rzeczpospolitej natomiast czytamy: „Wołodymyr Fesenko, czołowy kijowski politolog. Mówi: Władimir Putin chce kapitulacji Ukrainy. Putin uważa, że może odnieść większy sukces, zająć jeszcze większą część terytorium Ukrainy. Owszem, jest gotów do negocjacji i potwierdzają to różne źródła na Zachodzie. Ale na własnych warunkach. Chodzi mu m.in. o to, byśmy uznali okupowane terytoria za rosyjskie, zgodzili się na demilitaryzację Ukrainy, w tym ograniczenie liczebności naszej armii, i zrezygnowali z planów wstąpienia do NATO. Chce naszej kapitulacji. Dla nas to niedopuszczalne – dodaje.”

Tymczasem, w dalszej części artykułu Rzeczpospolita podaje:

„Z opublikowanego w niedzielę przez chiński MSZ komunikatu wynika, że „strony się zgodziły” co do tego, iż „negocjacje są jedyną drogą do zakończenia działań wojennych w Ukrainie”. Chińczycy deklarują, że są gotowi pośredniczyć w rokowaniach pomiędzy Kijowem a Moskwą i działać „na rzecz ostatecznego politycznego uregulowania kryzysu ukraińskiego”. Oczywiście w rozmowach pokojowych chciałaby uczestniczyć również Turcja i Węgry.

Czyżby znowu chodziło bardziej o sondaż gotowości do rozmów a nie o same negocjacje?  Prawda jest taka, że „negocjacyjne wmawianie dziecka w brzuch” może być wysoko przeciwskuteczne. Jak na razie żadna ze stron nie zgodziła się na negocjacje, a jeżeli już coś mówią to przedstawiają tylko swoje stanowiska w sprawie.

Jedyna ciekawa, rzecz w tym procesie to fakt, że inicjatywę rozpoczęcia rozmów przejawiają głównie państwa w mniejszym lub większym stopniu sympatyzujące z Putinem. Czyżby to oznaczało, że większą presję na zakończenie wojny ma Rosja, niż Ukraina?

 

Paweł Kowalewski

Thinkking

 

 

 

 

#PawełKowalewski #Thinkking #Negocjacje #SzkoleniaNegocjacyjne #NegocjacjewDyplomacji #Dyplomacja